Wywiad z Januszem Recławem – archeologiem, fotografem, podróżnikiem

  • 10 czerwca 2015

Zacznijmy więc od początku, jak właściwie zaczęła się Pańska przygoda z archeologią? Czy interesował się Pan nią już we wczesnym dzieciństwie?

Zaczęło się ciekawie, a mianowicie od wykopania kilofa pozostawionego przez robotników w piaskownicy. Wciąż jestem w szoku, że w ogóle udało mi się to jakimś cudem przypomnieć! Oczywiście wtedy nie wiedziałem jeszcze kim właściwie jest archeolog. Faktem jest, że znalezienie po latach takiego artefaktu, dało mi do myślenia. Oprócz tego, duży wpływ miała na mnie seria książek Andrzeja Perepeczki o przygodach Dzikiej Mrówki, a zwłaszcza dwie pozycje. Pierwsza – „Dzika Mrówka i Jezioro Złotego Lodu”, której akcja dzieje się w Andach, gdzie bohaterowie szukają zaginionego złota Inków, i druga – „Podwodny świat Dzikiej Mrówki”, którą mam do dziś. Co ciekawe, jej akcja toczy się w Zatoce Kotorskiej, którą obecnie sam mam okazję badać. Nie bez znaczenia dla wyboru studiów była dla mnie również seria filmów z najsłynniejszym chyba „archeologiem” – Indianą Jonesem, której premiera przypadła również na czasy mojego dzieciństwa. Oczywiście w szkole najbardziej interesowała mnie historia, przede wszystkim ta starożytna, zwłaszcza Grecji i Rzymu. Szczerze mówiąc, późniejsze epoki nie były już tak interesujące…

Zatoka Kotorska Fot. Janusz Recław
 

Jak długo wykonuje Pan swój zawód, a zarazem pasję?

Studia podjąłem jesienią 1993 roku. Latem 1995 roku po raz pierwszy miałem okazję wziąć udział w badaniach wykopaliskowych i tak się zaczęło.

Jak na Pańską pasję reaguje rodzina i mieszkańcy z rodzinnej Kościerzyny? Czy interesują się tym, co Pan robi? 

Rodzina i znajomi już się przyzwyczaili. Oczywiście zawsze pytają, co tam nowego. Sztandarowe pytanie – “co ostatnio wykopałeś?”. Na początku wiele osób reagowało ze zdziwieniem, co to właściwie jest ta cała archeologia. Obecnie nadal większość osób reaguje w podobny sposób, kiedy dowiedzą się jaki wykonuję zawód. Przeważnie jest to zdziwienie, ale bywa i zachwyt, a nawet komentarz – „No patrz! Ja też chciałem/chciałam studiować archeologię!”.

Gdzie obecnie prowadzi Pan badania archeologiczne? Nad czym aktualnie Pan pracuje?

Obecnie zakończyłem sezon w Szkodrze. Kampania była bardziej dokumentacyjna niż wykopaliskowa. Z badań terenowych prowadziliśmy prospekcję w celu wybrania nowego stanowiska na przyszłe sezony. Znaleźliśmy interesujące miejsca i w przyszłym roku mamy zamiar zacząć najpierw nieinwazyjnie, a później – po analizie rezultatów, rozpocząć już regularne badania.

Jak miejscowi traktują Pana jako archeologa? Pomagają, interesują się, czy raczej traktują jak intruza? Czy postrzegają wykopaliska jako coś, co może przynieść promocję dla regionu i zysk?

Oczywiście zdarza się nieprzyjemne traktowanie. Często padają komentarze typu: “Jak to, ktoś obcy, z dalekiego kraju będzie wykopywał nasze skarby?”. Na szczęście są to nieliczne przypadki. Większość ludzi podchodzi do tego z ciekawością i sympatią. Gdziekolwiek się nie pojawimy padają pytania, jaki mamy plan na ten rok, ilu nas jest, co nowego znaleźliśmy. Ludzie robią to przeważnie z czystej ciekawości, raczej nie myślą o potencjalnych zyskach. Zdarzają się też i tacy, którzy chcą koniecznie „pomóc” i opowiadają, co to w okolicy można jeszcze znaleźć. Niedawno usłyszałem od pewnego policjanta w Czarnogórze, że jak pojadę tam i tam to powinienem znaleźć pozostałości Troi. Tak, tej Troi. 

Jak wygląda przebieg wykopalisk? Skąd wiadomo, gdzie zacząć badania archeologiczne? 

Cała ta archeologia nie jest taka prosta, jakby się wydawało. Gdyby polegało to tylko na machaniu łopatą, niepotrzebne byłoby aż 5 lat studiów. Stanowiska mają to do siebie, że każde jest inne. Każde wymaga indywidualnego podejścia. Przeważnie poszukiwania stanowiska zaczynają się na podstawie jakiś źródeł pisanych. Czy to autorów starożytnych, czy też średniowiecznych, bądź też późniejszych podróżników. Czasami na powierzchni ziemi znajdują się struktury świadczące o tym, że mamy do czynienia ze strukturami pod spodem. Zdarza się również, że lokalna ludność dokładnie wie, co w trawie piszczy, więc wskazany jest rekonesans i wywiad po okolicy. Jeśli jednak tak nie jest, w ruch idą inne metody. W zależności od warunków topograficznych mogą to być, np. zdjęcia lotnicze. Tak się składa, że w miejscach, gdzie znajdują się, np. mury, bądź też pozostałości po drewnianej chacie, roślinność rośnie wolniej lub szybciej. Taki wyróżnik, przeważnie w postaci koloru, może dać świetną podpowiedź, a nawet całkiem dokładny plan stanowiska. Poza tym stosuje się metody elektrooporowe, polegające na wpuszczaniu w ziemię prądu i jego późniejszym “zbieraniu”. Ewentualne anomalia świadczą o tym, że coś pod ziemią się dzieje. Podobnie rzecz się ma z wykorzystaniem georadaru.   

A jak wygląda typowy dzień archeologa?

Przeważnie są to bardzo dłuuuugie dni. Pobudka wcześnie rano, w zależności od tego, na którym stanowisku pracujemy. Badania prowadzone są latem, więc temperatura powoduje, że pracę zaczynamy  o godzinie 6.00, natomiast w Czarnogórze była to już godzina 5.00. Przeważnie mamy około 30-40 miejscowych robotników i grupę 10-15 studentów. Robotnicy podzieleni są na trójki, w których jeden pracuje kilofem, drugi łopatą, a trzeci wywozi urobek taczką. Studenci oraz kadra zajmują się dokumentacją tego, co zostanie znalezione oraz eksploracją wymagającą delikatniejszego traktowania. Praca na wykopie trwa przeważnie do godziny 13.00-13.30. Potem jest czas na zasłużony obiad i sjeste. Do pracy wracamy o godzinie 17 i do godziny 20 trwa dokumentowanie znalezisk. Wykonujemy rysunki, opisy, inwentarze oraz fotografie. To wszystko ma miejsce w bazie. Natomiast w terenie dokonuje się pomiarów architektonicznych, które później pozwalają nam ustalić plan obiektu. A po 20 fajrant! ;-)

Czy wydobył Pan kiedykolwiek coś, co wprawiło Pana w osłupienie? Jakie znaleziska najbardziej utkwiły Panu w pamięci, z jakich jest Pan najbardziej dumny?

Prze lata mojej pracy zdażyło mi się wykopać ogrom materiału. Tysiące przedmiotów, mniej lub bardziej ważnych, mniej lub bardziej ładnych. Dla archeologa często najważniejszym przedmiotem jest taki, na który zwykły śmiertelnik nie zwróciłby nawet uwagi. Czasami kawałek szarej i brzydkiej ceramiki może dokonać diametralnych zmian, np. w chronologii jakiegoś regionu. Kawałek szpetnej rzeźby może być brakującą częścią kompletowanej od lat układanki. W końcu nie wszystko złoto, co się świeci. Jeśli jednak padło to pytania, to muszę wymienić właśnie złoto, a właściwie złoty pierścień znaleziony w Risan. Jest to misterna robota wykonana przez złotników z Sycylii w III w.p.n.e. – oprawiony w złoto granat (minerał rzecz jasna!), na którym finezyjnie przestawiono grecką boginię Artemidę Brauronię, czyli opiekunkę kobiet w połogu. Biorąc pod uwagę te zdobienia, jak i rozmiar tego pierścienia, można wnioskować, że należał on do młodej kobiety. A fakt, że znaleziono go w mieście (co się rzadko zdarza – złoto znajduje się przeważnie w grobach) wraz z kilkoma monetami, świadczy o tym, że został on zgubiony podczas ucieczki. Niestety podejrzewam, że marny los spotkał jego właścicielkę…Ot cała historia jednego pierścienia!

Złoty pierścień znaleziony w Risan
Fot.Janusz Recław
 

Jest  Pan członkiem Rady Naukowej Ośrodka Badań nad Antykiem Europy Południowo – Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego. Czy to jest właśnie Pański region nr 1 w eksploracji? Czy chciał Pan przeprowadzać badania właśnie na tych terenach czy była to kwestia losowa?

Nie mogę powiedzieć, ze mam swój nr 1. Wszystkie stanowiska są bardzo ciekawe i bogate. Każde jest inne. Każdego roku, każde z nich daje coś nowego. Nie ma na to reguły. Każde z nich ma swoją historię, która spowodowała, że wpadły w nasze ręce. Novae i Tanais były niejako już w planie, kiedy zacząłem pracę. Risan wybraliśmy sami po obejrzeniu paru stanowisk zaproponowanych przez Czarnogórców. Szkodra natomiast została wskazana przez stronę albańską i cóż mieliśmy zrobić?Tylko się zgodzić!

Czy ma Pan jakieś wymarzone miejsce, na terenie którego chciałby Pan przeprowadzić badania archeologiczne?

Jeśli chodzi o to, co mam okazję do tej pory robić, to jestem usatysfakcjonowany z obecnych stanowisk. Są wyjątkowo bogate i pracy jest tam jeszcze sporo. Wyjątkiem jest może Szkodra. Samo miasto i twierdza jak dotąd nie dają spodziewanych efektów. Specyfika miasta oraz twierdzy sprawiają, że to, co tam znajdujemy, nie koresponduje w stu procentach z tym, co jest naszym główny celem. Dlatego właśnie w tej chwili (jestem w Albanii) koncentrujemy się nad znalezieniem stanowiska w okolicy, które pozwoliłoby na swobodną prospekcję i nie byłoby tak zniszczone licznymi ostrzałami jak twierdza w Szkodrze. Poza tym, chciałbym kiedyś móc uczestniczyć w pracach w Ameryce Południowej, chociaż to zupełnie nie moja dziedzina. To chyba przez sentyment do Dzikiej Mrówki (śmiech). Aha, no i jeszcze Pompeje! To taki dość realny plan na przyszły rok. Niestety są ograniczenia czasowe, ale pożyjemy zobaczymy. 

Oprócz archeologii, interesuje się Pan również fotografią. W ubiegłym roku, Pańskie fotografie były prezentowane w kilku miejscach w Polsce i Czarnogórze. Czy może Pan powiedzieć coś więcej o swojej pasji? Skąd ona się wzięła?

Pasja jak pasja. Zawsze lubiłem dokumentować to, co się wokół mnie dzieje. Tak się złożyło, że jeżdżąc na badania wykopaliskowe, jednym z moich zadań była właśnie dokumentacja fotograficzna. To dobra szkoła.Trzeba zrobić sporo zdjęć, a jak wiadomo praktyka czyni mistrza! (śmiech) Oczywiście żartuję. A tak na poważnie, sporo się przy tym nauczyłem, a kiedy coraz częściej dochodziły do mnie słowa uznania, zacząłem myśleć o zorganizowaniu własnej wystawy.

Czy studia archeologiczne w Polsce to dobry wybór dla młodych ludzi?

Owszem, jeśli tylko ktoś jest zdeterminowany. Często idąc na studia,  rzeczywistość okazuje się być zupełnie inna niż to sobie wyobrażaliśmy. Jednak podchodząc poważnie do studiowania, można naprawdę dużo “wyciągnąć” z zajęć i to nie tylko wiedzę stricte związaną z archeologią.

Jakie marzenia ma Janusz Recław – archeolog, podróżnik, fotograf?

Jeśli chodzi o archeologię to celem jest znalezienie pozostałości po Illyrach. Wielu ludzi o nich mówi, natomiast pozostałości materialnych jest niestety niewiele. To plan na przyszłe lata na Szkodrę i okolice. Jeśli chodzi o podróże i fotografię to im dalej, tym lepiej (śmiech). A tak na poważnie, z podróży archeologicznych marzy mi się Ameryka Środkowa i Południowa, a tak prywatnie, poza pracą – Daleki Wschód. Planuję również kolejne wystawy. W zeszłym roku pokazywałem Zatokę Kotorską na wystawie pt. „ W Boce ukryte…”. W tym roku, wraz z Konsulem Honorowym Czarnogóry w Polsce Panem Piotrem Kittą, chciałbym zaprezentować całe wybrzeże tego kraju.

Czego można Panu życzyć przy okazji kolejnego sezonu badawczego?

Połamania łopaty, bo na pewno nie artefaktów. Życzę sobie w miarę spokojnych kampanii. Pracując sumiennie, efekty same przyjdą.

Serdecznie dziękuję za wywiad i życzę kolejnych sukcesów!

 
Archeolog, podróżnik, fotograf. Absolwent Instytutu Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego rocznik 2000. Od 1995 czynnie uczestniczy w regularnych badaniach archeologicznych na stanowiskach: Novae (Bułgaria), Risan (Czarnogóra) oraz Szkodra (Albania) prowadzonych przez Ośrodek Badań nad Antykiem Europy Południowo Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego. Od 1996 roku pracownik tej właśnie jednostki.

Zachęcam do odwiedzania na Facebooku fanpage’a Janusza Recława :-)))
 
 
 
 
 
Brak komentarzy
Napisz odpowiedź