Najwyższy czas by kontynuować naszą podróż po maleńkiej, niepozornej Słowenii! Dzisiaj ze stolicy – Lublany, przenosimy się na wybrzeże. To właśnie tutaj znajduje się jedno z najpiękniejszych śródziemnomorskich miast – Piran. Czerwone dachy tego słoweńskiego miasta do złudzenia przypominają chorwacką Perłę Adriatyku – Dubrownik. Nie przypadkowo, w końcu oba te miasta przez blisko 500 lat wchodziły w skład Republiki Weneckiej, która miała znaczący wpływ na ich rozwój.
Nazwa miasta pochodzi od greckiego “pyrranos”, co dosłownie znaczy “ognisty” i nawiązuje prawdopodobnie do skał fliszowych, które występują w okolicach Piranu i mają czerwonawy kolor.
Piran leży na półwyspie o tej samej nazwie. Raczej rzadko oznaczany jest na mapie Europy, ponieważ odcinek wybrzeża morskiego Słowenii to zaledwie 50 km! Należy więc szukać półwyspu między Włochami a Chorwacją, niedaleko Triestu. Często ludzie mylą się i mówią, że Piran to miasto chorwackie, co strasznie denerwuje Słoweńców, którzy w przeszłości wręcz walczyli o każdy metr wybrzeża, a Piran to ich największa chluba. W pozostałych państwach byłej Jugosławii powstało nawet wiele dowcipów na temat, “wielkiego” wybrzeża Słowenii, w których to część morska Słowenii przedstawiana jest jako…akwarium z rybkami ;-)
Zabytkowa część Piranu jest położona na podłużnym cyplu wchodzącym prosto do Morza Adriatyckiego. Piran zachwyca swoją kolorową zabudową. Łatwo dostrzec tutaj wpływy weneckie – w końcu nie bez powodu miasto nazywane jest Małą Wenecją. Piran to jedna wielka plątanina wąskich uliczek. W centrum tej plątaniny znajduje się obszerny plac nazwany na cześć włoskiego skrzypka i kompozytora Giuseppe Tartiniego. Zachodnią część placu zamyka olbrzymi (patrząc w kategoriach miasta) gmach ratusza.
Nad miastem góruje okazały kościół pw. św. Jerzego, najważniejszy i najpiękniejszy budynek sakralny w mieście. Renesansowo-barokowa cerkiew, ze strzelista ponad czterdziestometrową wieżą, znajduje się po północnej stronie miasta na krawędzi górującego nad nim potężnego nadmorskiego wzgórza, do złudzenia przypominającego klif. Stąd rozpościera się najpiękniejszy widok na całe wybrzeże i “czerwone dachówki” miasta. Warto swoje kroki skierować również do domu Giuseppe Tartiniego, który zarazem jest jednym z najstarszych budynków mieszkalnych w mieście. Pośród wąskich uliczek ukryty jest dawny, główny plac Piranu – Privomajski trg. Tutaj w okresie lata odbywają się różne koncerty i przedstawienia.
Niestety moja wizyta w Piranie była dość krótka, dlatego z pewnością jeszcze tam wrócę żeby móc na dłużej zagłębić się w labiryncie malowniczych uliczek. Oczywiście mam nadzieję, że i wy wybierzecie Słowenię i Piran na wakacje! :-)
Miłego weekendu kochani!
Brak komentarzy