Chorwacja / Na walizkach

Hvar – wyspa wielu imion

  • 5 stycznia 2015

 Jak już pewnie wiecie, jestem studentką filologii chorwackiej. Pytacie skąd taki pomysł? Wszystko zaczęło się jakieś jedenaście lat temu, kiedy pierwszy raz, jeszcze jako mała dziewczynka, pojechałam tam na wakacje. Uśmiechnięci ludzie, przepyszne jedzenie, muzyka, skoczne tańce, szum morza i nieustający śpiew cykad – to wszystko sprawiło, że na dobre zakochałam się w Chorwacji. Mimo podróży do innych krajów, Chorwacja zawsze pozostawała u mnie na piedestale. W końcu postanowiłam dalej rozwijać swoją pasję i miłość do tego kraju i oto jestem na filologii chorwackiej.Postanowiłam podzielić się z Wami swoimi wrażeniami i doświadczeniami związanymi z Chorwacją, jednak długo nie mogłam się zdecydować, o czym konkretnie napisać – w końcu w Chorwacji jest tyle pięknych, ciekawych miejsc! Po długich rozważaniach zdecydowałam się wziąć pod lupę wyspę Hvar, na której zdecydowanie najdłużej “zakotwiczyłam” i darzę ją ogromnym sentymentem.

Hvar jest najbardziej znaną i najładniejszą ze wszystkich wysp  na Adriatyku. O jej urodzie świadczy fakt, iż amerykańskie czasopismo Traveller uznało ją za jedną z najpiękniejszych wysp świata, zaraz obok Bali czy Zanzibaru. Przez wielu nazywana jest wyspą słońca, ze względu na największe w Chorwacji  nasłonecznienie ( średnio 2725 godzin rocznie!) lub też wyspą lawendy, z uwagi na intensywną uprawę tej rośliny. Natomiast sami Chorwaci ironicznie nazywają Hvar wyspą…snobów, bowiem jest niewątpliwie ulubioną wyspą zamożnych i dobrze urodzonych Chorwatów.

Bez względu jednak na te opinie przyznać należy, iż wyspa jest rzeczywiście piękna. Są tu dzikie wzgórza porośnięte gęstymi zaroślami, liczne malownicze i trudno dostępne zatoczki z krystalicznie czystą wodą i białymi kamienistymi plażami, urokliwe miasteczka niejako przyklejone do zboczy, a wszędzie szum morza i śpiew cykad. Łagodna wiosna i słoneczne lato sprawiają, że roślinność bujnie tu rośnie: wiecznie zielone krzewy, palmy, agawy czy aromatyczne zioła. W 2008 roku, ten zapierający dech w piersiach krajobraz, doczekał się wpisania na listę światowego dziedzictwa UNESCO pod nazwą Równina Starego Gradu (Starogradskie Polje). Jednak wyspa ma też drugie oblicze. Wąskie, kręte drogi, wijące się nad niezabezpieczonymi niczym przepaściami potrafią dostarczyć wyjątkowych emocji, zwłaszcza że miejscowi jeżdżą po nich z ułańską fantazją. Nic więc dziwnego, że na Hvarze rozpowszechniło się przekleństwo „obyś zginął na drogach Hvaru!”.
Przy odrobinie rozsądku można jednak w miarę bezpiecznie poruszać się po nawet najbardziej krętych, gruntowych drogach i dotrzeć do miejsc jeszcze niezadeptanych przez turystów. Większość ludzi zamieszkuje zachodnią część wyspy, ze względu na lepszy dostęp do morza i żyzne ziemie, dlatego też główne miasta znajdują się właśnie tam.

Główne miasto nosi taką samą nazwę jak wyspa – Hvar. Leży ono na południowo-zachodnich krańcach wyspy, nad zatoczką wychodzącą na archipelag Piekielnych Wysepek ( Pakleni Otoci). Po chorwackiej wojnie o niepodległość miasto stało się Saint Tropez Wybrzeża Dalmatyńskiego. Centrum starego miasta jest prawdziwą perełką. Wzdłuż nadwodnej promenady ciągną się eleganckie pałace przytulone do zboczy wzgórza Španjola. Niestety większość zabudowy miasta jest zrekonstruowana, po niszczycielskim najeździe tureckim w 1571 roku. Hvar jest mekką dla chorwackich (i nie tylko) celebrytów. Swoje wakacje spędzili tu m.in. Beyoncé i Jay- Z, Paris Hilton, Steven Spielberg, a nawet książę William.

Plac św. Szczepana

Miasto może trochę odstraszać wysokimi cenami, jednak jest to obowiązkowy punkt programu podczas zwiedzania i grzechem byłoby tu nie przyjechać. Koniecznie trzeba zobaczyć: plac św. Szczepana (Trg Sv.Stjepana), arsenał, teatr z 1612 roku, uważany za najstarszy w Europie, pałac Hektoroviciów, katedrę św. Szczepana (Sv. Stjepan) oraz XVI-wieczną twierdzę Španjola, do której wiedzie kręty szlak nad miastem, poprowadzony wśród suchych zarośli, sosen i palm. Warto się tam wspiąć dla pięknych widoków na „czerwone dachówki miasta”, port i pobliskie wysepki. Po intensywnym zwiedzaniu można udać się wodną taksówką na wyspy Pakleni, gdzie znajdują się najlepsze plaże w okolicy.

Widok na Hvar z twierdzy Španjola

 Wspaniałą alternatywą dla gwarnego i ceniącego się Hvaru jest Stari Grad, niegdysiejsza stolica wyspy. Miasto może nie jest tak popularne jak jego południowy sąsiad, jednak urzeka spokojem i piękną zabudową. Najbardziej znanym tutaj zabytkiem jest Tvrdalj, wzniesiony w 1520 roku pałac chorwackiego poety Petra Hektorovicia. Na ścianach budynku zachowały się ciekawe inskrypcje z cytatami z dzieł poety, w języku chorwackim, włoskim i łacińskim. W rezydencji można zobaczyć zrekonstruowaną kuchnię oraz piwnicę z winami.W położonym za domem ogrodzie znajduje się staw ( rybołówstwo było pasją poety) oraz armata na chmury. Podobno miała ona służyć nie do obrony, lecz do dziurawienia chmur, w celu wywołania deszczu. Warto zagłębić się w labirynt krętych

i wąskich uliczek i udać się do kościoła św. Rocha ( crkva sv. Roka) – patrona wyspy Hvar.

To właśnie w Starym Gradzie, szesnastego sierpnia, hucznie obchodzone jest święto ku jego czci. Tym, którzy szukają również wrażeń kulinarnych, polecam wybrać się na kolację lub deser do konoby Jurin Podrum (ulica Donja kola 11,niedaleko kościoła św.Rocha/ www.jurinpodrum.com) położonej w samym sercu Starego Gradu. Urocza, mała restauracyjka prowadzona jest przez chorwacką rodzinę od 1917 roku. Menu obfituje w ryby i owoce morza, ale znajdzie się również coś dla tych typowych mięsożerców. Koniecznie musicie spróbować gulaszu z ośmiornicy czy risotto z kalmarami. Na deser koniecznie panna cotta z lawendą ( Uwaga! W deserze są całe kawałki kwiatów!).  Jeśli ktoś nie jest jeszcze do końca przekonany, to na potwierdzenie wyśmienitej kuchni Jurin Podrum warto wspomnieć, że w 1937 roku, rodzina gościła w swoich skromnych progach samego króla Edwarda VIII ( tuż po jego abdykacji) wraz z żoną – Wallis Simpson, podczas ich miesiąca miodowego. Kto będzie w okolicy, niech koniecznie zajrzy!!!

Około siedmiu kilometrów od Starego Gradu, znajduje się senny mały port – Vrboska. Często można usłyszeć o nim „mała Wenecja” czy „chorwacka Wenecja”,  z uwagi na jego położenie na terenie ujścia rzecznego i licznych kamiennych mostów, które się tam znajdują. W centrum miasteczka stoi ciekawy kościół-forteca ( crkva sv. Marije) zbudowany ok. 1580 roku, który miał służyć do obrony przed Turkami.

Vrbovska – chorwacka Wenecja

 Na południowy wschód od Vrboskiej, leży nieduże, ale tętniące życiem miasteczko – Jelsa. Mimo niewielu zabytków jest ono bardzo popularne wśród turystów, z racji świetnej infrastruktury,licznych kafejek i restauracji oraz bujnego życia nocnego J Wielbicielom lodów i słodyczy polecam wybrać się do kawiarni Eis Caffe Jelsa, która znajduje się na rogu głównego placu. Istnieje ona od ponad pięćdziesięciu lat i jest najchętniej wybierana przez miejscowych i turystów. Kawiarnia specjalizuje się głównie w lodach tworzonych na podstawie tradycyjnych receptur i oferuje szeroką gamę ich smaków. Każdy deser lodowy jest finezyjnie przybrany owocami, kawałkami czekolady, wafelkami itp., co robi ogromne wrażenie i oczy cieszą się na sam widok. Oprócz tego kawiarnia oferuje również różnego rodzaju ciasta. Łasuchom polecam tort czekoladowy, szczególnie rano, do wspaniałej czarnej kawy (Osobiście jadłam go o 7 rano, niezastąpiona dawka energii na resztę dnia!). Warto jednak wygospodarować wcześniej trochę wolnego miejsca w brzuchu, ponieważ porcje są ogromne. Kawiarnia ta jest lubiana także ze względu na obsługę– zawsze uśmiechniętą i skorą do żartów :-)

Jelsa

Przedstawiłam Wam te najczęściej odwiedzane miejsca na wyspie, jednak warto pamiętać, że podróżując po Hvarze bocznymi drogami można odnaleźć wiele malowniczych, pełnych spokoju i ciszy miejsc, gdzie jedynym słyszalnym dźwiękiem są cykady i szum morza.

Miłego wieczoru! :-)

 

2 komentarze
Napisz odpowiedź