Na widelcu

Co gryzie Korfu?

  • 20 października 2015

Ostatnio było co nieco o zielonym Korfu – jednej z najmniejszych wysp greckich na Morzu Jońskim. Pewnie ci bardziej spostrzegawczy zauważyli, że nie było tam nic o… jedzeniu! Jak to możliwe? Być w Grecji i nie wspomnieć nic o jej przepysznym jedzeniu?! Spokojnie, spokojnie! Zaraz wszystko nadrobimy, w końcu nie byłabym sobą, gdybym nie napisała czegoś o tych wszystkich pysznościach, które oferuje nam Grecja :))))

Jak już ostatnio wspominałam, historia Korfu to jedna wielka, barwna mozaika najróżniejszych wpływów, które szybko można zauważyć nie tylko w samej architekturze, ale również w menu każdej z napotkanych po drodze tawern. Oczywiście znajdziecie w nim popularne greckie klasyki takie jak musaka, ale zawsze warto jednak  spróbować czegoś nowego, charakterystycznego dla wyspiarskiej części Grecji, czego nie uświadczycie nigdzie indziej, a już na pewno nie w polskich “greckich” tawernach ;-) No to do rzeczy!

Trzy razy super! Czyli souvlaki, stifado i sofrito

Zestaw “3S” (jak pozwoliłam sobie go nazwać) to najczęstsze pozycje zaraz po sztandarowej musace. Nazwy są bardzo do siebie podobne, dlatego warto przy zamawianiu  trzy razy się upewnić, czy oby na pewno wybraliśmy to, na co aktualnie mamy ochotę.

Souvlaki to po prostu greckie szaszłyki. Mogą być z kurczaka ( kotópoulo), wieprzowiny (choirino) lub wołowiny (vóeio kreas). Podaje się je zazwyczaj w picie lub z chlebem, zawsze z dodatkiem tzatzików. Charakterystyczny smak i zapach nadają im liczne zioła, którymi doprawia się mięso (np. oregano, chili, tymianek).

Souvlaki

Sofrito to, naprościej mówiąc, danie na wzór naszych bitek ;-) Przygotowuje się je z młodej wołowiny. Kawałki wołowego mięsa gotuje się w “kąpieli” z białego wina (lub też octu winnego), doprawionej dużą ilością czosnku, natką pietruszki i aromatycznymi przyprawami. Gotowe danie podaje się z ryżem lub ziemniaczanym purée. Sam termin sofrito jest pochodzenia hiszpańskiego i oznacza „lekko smażyć”. Podobno tę technikę przywieźli ze sobą hiszpańscy osadnicy zasiedlający rejon Karaibów i Ameryki Łacińskiej. Stifado to jedna ze smaczniejszych pamiątek po weneckim panowaniu. Jest to rodzaj gulaszu wołowego w sosie pomidorowym, z dodatkiem cynamonu i niewielkich cebulek. Całość dodatkowo gotuje się w czerwonym wytrawnym winie.

Inną pozostałością po imperium weneckim jest bourdeto. Jest to danie rybne, podobne do ryby po grecku na wigilijnym stole ;-) Jest to po prostu ryba w pikantnym sosie pomidorowo-paprykowanym, podawana z makaronem lub gotowanymi ziemniakami. Najlepszą rybą do tego dania jest skorpena.

Nie ma jak u mamy!

Kolejne danie, do którego i tym razem Wenecjanie dorzucili swoje trzy grosze to pastitsado (również – pastitsada) Jest to tradycyjne niedzielne, święte wręcz, danie ( podobnie jak u nas rosół z potrawką ;-) ), które przygotowuje się z mięsa wołowego lub drobiu. Mięso dusi się w sosie pomidorowym, doprawionym dużą ilością cebuli, czosnku, świeżego pieprzu, goździków i cynamonu. Do tego podaje się długi makaron, a całość posypuje się parmezanem.

Owoce morza

Na brak owoców morza raczej na Korfu nie można narzekać. Właściwie w każdej tawernie znajdziecie w menu małże, ośmiornice, kalmary czy ryby podawane na sto różnych sposobów.

Smażone kalmary z jogurtowym dipem
Grillowana ośmiornica

Lokalny fast food

Pewnie jesteście trochę zdziwieni, że w ogóle wspominam tutaj fast food, w końcu to takie passe w czasach, gdzie króluje jarmuż i makaron bezglutenowy ;-) Ok, też raczej unikam miejsc, gdzie śmierdzi kilkudniowym olejem, ale nie ma co porównywać fast foodu z Korfu z tym, który serwuje nam się w Polsce. Któregoś dnia szukaliśmy jakiejś przekąski “na szybko” więc weszliśmy do takiej niepozornej knajpy typu fast food. Zamówiliśmy to, co większość obecnych wówczas tam miejscowych – pitę gyros. Cieplutka, świeża pita, wypełniona tzatzikami, świeżymi pomidorami i soczystym mięsem (nie jak u nas suchymi wiórami). NIEBO W GĘBIE!!!! I wcale nie nazwałabym tego typowym, znanym nam fast foodem. PYCHA! Alternatywą dla pity jest tak tzw. snakopita – szpinak i ser feta, zapiekane w cieście filo.

Kumkwat

Dość specyficznym owocem rosnącym na Korfu (jedyne takie miejsce w Europie!) jest wywodzący się z Chin – kumkwat. Jest to drzewo cytrusowe, które wydaje niewielkie, nieco jajowate, pomarańczowe owoce o cienkiej skórce. Do Europy zostały one sprowadzone w latach 60. XIX wieku przez szkockiego zbieracza roślin Roberta Fortune’a (1813-1880). Z owoców kumkwatu wytwarza się przepyszne likiery i marmolady. Można je również kupić w wersji kandyzowanej lub w słodkiej, syropowej zalewie.

A ile ta przyjemność kosztuje? ;-)

Oczywiście wszystko zależy od tego gdzie i co będziecie jeść, jednak nie zawsze drożej znaczy lepiej. Souvlaki, stifado i sofrito znajdziecie nawet za 6 euro, ale przeważnie ceny wahają się w okolicach 6-9 euro. Musakę zjecie nawet za 5,5 – 8,5 euro. Jeśli będziecie zamawiać owoce morza, to warto wcześniej się zapytać czym różni się przystawka od dania głównego. Często jest tak, że różnica polega tylko i wyłącznie na tym, że do dania głównego dostajemy furę frytek, która zazwyczaj nikomu do szczęścia nie jest potrzebna…A różnica w cenie to np. 5 euro!!!! Warto na to zwrócić uwagę, ja się osobiście nadziałam. Ceny owoców morza wahają się w okolicach 8-12 euro w zależności od tego, co zamówimy. Duży talerz owoców morza dla dwóch osób to koszt 18-20 euro, a dla czterech – ok.25-28. Jednak warto zaznaczyć, że na talerzu przeważają ryby, a nie muszle, kalmary itp. Jeśli zamawiamy osobno sałatkę to trzeba się liczyć z tym, że zwykła sałatka grecka  będzie najdroższa (ok.4-5 euro). Lepiej zdecydować się na taką z pomidorów, ogórków czy bakłażana, która kosztuje ok. 2-3,5 euro. Sałatki z kurczakiem lub też tuńczykiem kosztują ok. 4-5 euro. A jeśli ktoś jednak pozostałby wierny kuchni włoskiej to różnego typu makarony możecie kupić już za 5-6 euro, a pizzę – 6-7 euro.

Mam nadzieję, że narobiłam Wam smaka i na obiad skoczycie na Korfu ;-) Ja osobiście zgłodniałam…

 

Brak komentarzy
Napisz odpowiedź